Historia Parafii - Wypominki Księży

Wspominki Księży

„Jest coś wielkiego
co łączy po kres.
To pamięć – co nie gaśnie -
silniejsza niż śmierć”

W listopadzie, miesiącu, w którym wspominany (wypominamy) naszych zmarłych - najbliższych, krewnych i znajomych, w naszym cyklu historycznym należy przypomnieć postaci tych zmarłych kapłanów, którzy w jakikolwiek sposób byli związani z naszą kaplicą, kościołem i parafią.

Ks. Jakub Stosur (ur.1887 – zm.1975) – dziekan, proboszcz parafii św. Jakuba w Brzesku, wielki orędownik budowy kościoła na Słotwinie – poświęcił we wrześniu 1944 roku pierwszy kościołek, 19 listopada 1948 roku poświęcił kamień węgielny pod rozbudowę świątyni, a „23 listopada 1952 roku poświęcił przybudowaną do kaplicy nawę wzniesionej ofiarą i pracą miejscowej ludności.”- cyt. Kronika Parafialna.

 

Ks. Franciszek Wójcicki – (ur.1888 – zm.1990) - wysiedlony kapłan diecezji lwowskiej, pierwszy kapłan przydzielony na stałe do naszego kościołka, z którym był związany od września 1944 roku do września 1945 r. Przeniósł się na ziemie odzyskane i w Bąkowie k. Kluczborka był proboszczem przez długie lata.

 

Ks. Jan Więcław - ( ur.1881 – zm.1960) - Został po wyjeździe ks. Wójcickiego przydzielony na stałe do naszego kościółka:

Przewielebny Ksiądz Proboszcz w Brzesku.
Zawiadamiam niniejszym Księdza Dziekana, że przeznaczyłem Ks. Jana Więcława, kapłana archidiecezji lwowskiej, na rezydencję i na duszpasterza przy kościółku w Słotwinie. (...)
Tarnów 11.10.1945 r.- Wikariusz Kapitulny
(ks. Stanisław Bulanda – przyp. autora)

Z posługi tej ks. Więcław został zwolniony w 1958 roku. Był to kapłan, który bardzo wiele wycierpiał podczas okupacji, jak również z powodu choroby i starości nie mógł wypełniać swoich obowiązków. Dlatego też „w sierpniu 1955 roku zleciła Kuria Diecezjalna obowiązki duszpasterskie ks. Stanisławie Pękale – katechecie Liceum Ogólnokształcącego i Technikum Ekonomicznego w Brzesku, który w tym roku został usunięty ze szkół w ramach ogólnej akcji antykościelnej.”

 

Ks. Stanisław Pękała (ur.1915 – zm. 1984) – pierwszy proboszcz parafii pw. M.B. Częstochowskiej w Brzesku-Słotwinie. Oficjalnie obowiązki przejął 20 lipca 1958 roku:

„(...)Niniejszym mianujemy Księdza Kanonika po myśli kan.476 § 2 wikariuszem eksponowanym przy kościele pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej w Słotwinie przynależnej do parafii Brzesko.
Zgodnie z kan. 476 § 6 uprawnienia Ks. Kanonika obejmować będą wszystkie czynności duszpasterskie jakie przysługują duszpasterzowi wydzielonej placówki duszpasterskiej nie będącej jeszcze parafią, oraz uprawnienia rektora kościoła w myśl kan. 479 do 486.(...)”

Parafia powstała w 1959 roku i od tego czasu do dnia śmierci 9 września 1984 roku był przez 25 lat proboszczem naszej parafii. W tym roku minęło 30 lat od Jego śmierci. Jesteśmy Mu winni oddać hołd za wiele trudu, za sprowadzenie ołtarza z kaplicy Goetza, za rozbudowę starego kościoła, a przede wszystkim za wybudowanie nowego kościoła, który nam służy. A tak o tym trudzie napisał sam w Kronice Parafialnej:

„(...)Od początku jak przyszedłem, zauważyłem, że Ktoś mądrze i stale planuje idąc etapami i to nieznacznymi, ale w rezultacie mającymi swój głęboki sens. No bo to było tak (…) Była najpierw maleńka kapliczka nad torami, mogąca pomieścić zaledwie kapłana i ministrantów. Z tego, a raczej w miejsce jej powstała większa kaplica – obecnie prezbiterium. Do tego dobudowano nawę. Po tym ten Ktoś podsunął myśl, by rozbudować maleńką kapliczkę od południa na zakrystię, następnie od strony północnej.

(...) Od kilkunastu lat jak jestem tutaj duszpasterzem wciąż powtarza się jedno. Stale rodzi się jakiś nowy plan, narastają wokół jego realizacji zda się niepokonalne trudności, po to by zniknąć po jakimś czasie, rozpłynąć się jak mgła poranna.(...) A potem budowa kościoła, właściwie nie ma w nim nic z dawnego kościoła poza dolnymi murami nawy głównej do wys. 4 m. Gdy o tym piszę nasuwa się myśl, czy przypadkowo nie za mało akcentuje się w naszej (mojej) pracy duszpasterskiej cudownego charakteru obrazu M. Bożej Częstochowskiej znajdującej się w kościele. Przecież jego początek, jak świadczy kronika parafialna nosi na sobie piętno cudowności. Był również i kult względem niego zwłaszcza ze strony mieszkańców dawnego Brzeska. Czy nie trzeba by zrobić w tym kierunku jakiejś silniejszej propagandy?

Przede wszystkim należałoby obraz solidnie odnowić, a następnie przypomnieć ludziom jego historię, którą obecnie mało kto zna. Ci, którym ona była znana powymierali, autochtonów coraz mniej, a ludność napływowa nie słyszała nic o niej i jej początku sięgającego 1864 roku.

Myślę tę lukę, jeśli mi Bóg pozwoli w krótkim czasie zapełnić, by w ten sposób choć w części spłacić dług wdzięczności Matce Najświętszej za Jej niezwykłą opiekę nad przebudową kościoła. A opieka była naprawdę namacalna. Jeszcze raz wypada do niej wrócić, gdy idzie o nią podczas wykonywania prac. Były one nieraz bardzo trudne, skomplikowane, zwłaszcza przy ustawieniu wieży i innych elementów konstrukcyjnych, przy wyburzaniu starych murów betonowych. Nikomu jednak przy tych pracach nic się nie stało i nie było ani jednego nieszczęśliwego wypadku. Gdy zakładano wieżę, a na konstrukcji na wysokości ok. 30 m stało dwóch monterów odbierając z dźwigu jej elementy i spawając je, to było naprawdę bardzo ryzykowne. Nic nie pozostawało mi wtedy innego niż, klęcząc w kościele odmawiać bez przerwy różaniec w intencji robotników. A podobnych prac było mnóstwo. A ileż trzeba było zachować ostrożności przy burzeniu stropu nad marmurowym ołtarzem, by go nie uszkodzić. Mrożącym krew w żyłach był moment kiedy miano z wysokości balkonu spuścić na posadzkę ogromną bryłę betonową, bo nie udało się jej wcześniej rozbić. Zrobiono rodzaj wielkiego koryta z desek, po którym na linach mieli mężczyźni powoli sprowadzać ją na posadzkę. Bryła betonowa skrępowana linami i kilka silniejszych mężczyzn zaczęło powoli na linach sprowadzać ją w dół. W tem, zupełnie niespodziewanie bryła ogromnym swym ciężarem przerwała liny a sama z niezwykłą szybkością zaczęła staczać się w dół. W pierwszej chwili wydawało się, że uderzy w przeciwległy mur i rozbije, a przynajmniej naruszy fundamenty kościoła. A jednak nie stało się nic. Bryła zatrzymała się przy murze wybijając jedynie mały otwór w posadzce. Wiele, bardzo wiele można by przytaczać wypadków o podobnym dramatycznym napięciu, z których jednak robotnicy wychodzili bez szwanku. Piszę o tym, by potomność wiedziała i nigdy nie zapomniała komu w pierwszym rzędzie zawdzięcza powstanie tak pięknego kościoła.

A ile w tej intencji zaniesionych zostało do nieba modlitw, ile złożono ofiar – Bogu Samemu wiadomo. Dlatego też, przy robieniu nowego wystroju wnętrza, winno koniecznie znaleźć się poczesne miejsce dla obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Niech Bóg broni, by ktoś ważył się dla jakich, a ubocznych względów usunąć obraz w ogóle z kościoła, czy też umieścić go w niewłaściwym dla niego miejscu. (…)

 

Ks. mgr lic. Stanisław Marek ( ur. 1942 - zm.2010) - był trzecim z kolei proboszczem w naszej parafii - od roku 1994 do śmierci. Wielu parafian doskonale Go pamięta i Jego dokonania na rzecz parafii. Za Jego bytności i Jego inspiracji przeniesiono pomnik ofiar bombardowania 1939 roku z lasu pod kościół, wykonano nową posadzkę marmurową w kościele, zrobiono witraże, powiększono liczbę ławek, przesunięto ogrodzenie, odnowiono dach i otoczenie kościoła, zainicjowano budowę plebanii. Mimo to nie podkreślał nigdy swoich zasług. Zawsze mówił o sobie: „Ja jestem tylko mały ksiądz”. Szedł przez życie cicho bez rozgłosu. Nie przywiązywał wagi do spraw materialnych. Wystarczyło Mu Jego BMW (bardzo mały wóz). Nigdy nie wyjeżdżał na urlop, nie gromadził dóbr materialnych. Kochał książki. Odszedł od nas niespodziewanie mając jeszcze tyle planów. W marcu przyszłego roku mija piąta rocznica śmierci Księdza Marka i podczas tej uroczystości dokładnie przybliżymy Jego osobę i Jego zasługi.

 

Źródła:
Kronika parafii pw. M.B. Częstochowskiej w Brzesku-Słotwinie
Archiwum Diecezjalne w Tarnowie

 

Opracowanie tekstu: Barbara Serwin